Kancelaria Adwokacka
Adriana Szczęśniak-Majcher
Tak, tak, tak. Szanuję Narodowy Stary Teatr w Krakowie i uwielbiam (prawie) wszystko, co się w nim odbywa. Mówiąc szczerze, boli mnie serce, gdy teatr ten nie odwzajemnia mojej miłości i wystawia spektakle, które mi się nie podobają. A niestety, czasem takie się zdarzają i nie widzę powodu, żeby o tym nie mówić, bo to jest tak samo jak z dziećmi – cały czas chwalone powoli osiadają na laurach, a takie dziecko musi przecież wiedzieć, że zawsze można coś zrobić lepiej.
I jeżeli ja wiem, co może być lepiej, to o tym dziecku mówię. Mam zresztą takie pedagogiczne podejście do otoczenia, że na tym nie poprzestaję, więc jak widzę, że mój mąż mógłby coś zrobić lepiej, a robi gorzej, to też mu o tym mówię. Zdarza mi się też czasem (wiem, że może wstyd, bo są pewne granice) również znajomym swoim dawać do zrozumienia, że coś (zwykle jest to coś, co MI robią) mogą robić lepiej. Też oczywiście zwykle staram się powiedzieć im od razu, jak mogę zrobić to lepiej.
Nie robię tego z zamiarem umyślnym, raczej powiedziałabym, że niechcący, ponadto przy okazji i zdarza się, że nawet nie kłopocząc się tym, czy cokolwiek z tego zrozumieli. Ewentualnie zdarza mi się też być bardziej dosadną, żeby nie powiedzieć – brutalną, ale przypuszczam, że w granicach ustawowo przyjętych, hmm, no tak.
Gdyby ktoś się jeszcze nie zorientował, piszę o teatrze, o spektaklu reżyserowanym przez M. Strzępkę, który wczoraj widziałam w Starym Teatrze, a który nazywa się „Triumf woli”. Muszę tu zauważyć, że wiem, co to jest triumf woli. I nie chodzi mi o słownikowe znaczenie poszczególnych słów, czy też ich zestawienia, a raczej o empiryczny dowód z życia, oczywiście mojego.
Inaczej powiedziała to Iwona Bielska, grająca matkę bez nóg w przedstawieniu zdaje się hmm, kto podpowie, w takim kontenerze mieli dom, bardzo mały i ona siedziała cały czas na fotelu i oglądała telewizję, a jej synem czy zięciem był grający ostatnio w reklamie Piotr Grabowski i był zdaje się przedsiębiorcą pogrzebowym.
Otóż ta matka bez nóg wtedy wstała i przebiegła po scenie w te i z powrotem. Bez nóg??? „Jak chcę, to mogę.” Tak to jakoś leciało.
Podstawowa rzecz dotyczy tego, żeby wiedzieć, czego chcieć, a potem zrobić wszystko, żeby to móc. Jak powiedziałam, znam to z życia, bo bardzo długo nie mogłam robić tego, co chciałam, a nawet że tak powiem, nie miałam czasu, ani możliwości zastanowić się, czego chciałabym chcieć i co móc. Life is brutal.
Podobno „Triumf woli”, który wczoraj widziałam, miał być przedstawieniem bardzo optymistycznym, pozwalającym i pomagającym wierzyć w to, że ludzie są dobrzy, że świat jest dobry, że dzieją się same dobre rzeczy (o ile dobrze zrozumiałam), a taki nie był.
Triumf woli to raczej w tym przedstawieniu przekonywanie samych siebie, że może być dobrze, ale ja nie wiem, czy na koniec, po tych wszystkich pozytywnych na siłę, a opowiedzianych często z przebijającym sceptycyzmem lub radosną naiwnością historiach, ktoś mógłby uwierzyć w to, że ten tzw. triumf woli dla twórców tego spektaklu był niewątpliwym triumfem. Więc dlaczego miałby być triumfem dla mnie?
No nie był.
Co nie zmienia faktu, że całe widowisko oglądałam z ogromną przyjemnością. Zapamiętam Annę Radwan jako wróżkę, Williama Szekspira, pingwina, małego mongolskiego chłopca, którego życie oszukało, biegaczkę, górników, konia, misia przytulankę, starego McDonalda, samoańskich piłkarzy, zrzędę z dużym nosem, św. Mikołaja, panią od śmiechu, a także pielęgniarkę, która złamała zasady. Uśmiałam się, to było cudowne, totalne, wszechogarniające zdarzenie i cieszę się, że mogłam wziąć w nim udział.
Ale idea wielkiego zjednoczenia się wokół wspólnego mięsnego posiłku, no nie wiem…
To się nie dzieje…
Kancelaria Adwokacka
Adriana Szczęśniak - Majcher
ul. św. Wawrzyńca 39/5
31-052 Kraków
Zdjęcia: Piotr WERNER, Adriana Szczęśniak-Majcher, Barbara Bogacka
Copyright ©Adriana Szczęśniak-Majcher Kancelaria Adwokacka -Design by Adriana Szczęśniak-Majcher
Strona www stworzona w kreatorze WebWave.