Kancelaria Adwokacka

Adriana Szczęśniak-Majcher

a pumpkin with candy falling out of it

Teatr w wyobraźni

06 kwietnia 2013

Od czasu do czasu pojawia się pomysł na teatr ascetyczny, tworzony przy minimalnej charakteryzacji aktorów, z prawie nieistniejącą scenografią oraz o niewielu, nie całkiem jasnych informacjach na temat głównych postaci. Teatr taki pojawia się jako zupełne przeciwieństwo teatru antycznego, gdzie obowiązywał ustalony wzór ubioru, złożonego m.in. z koturnów i, tragicznych czy komicznych, masek, a także powszechnie znano treść większości wystawianych sztuk. Wtedy inscenizator niewiele miał do powiedzenia, a jego rola ograniczała się do sprawowania nadzoru nad aktorami, którzy po prostu mieli nauczyć się tekstu i deklamować zgodnie z zasadami sztuki. Niewiele mieli też wtedy do roboty widzowie, przychodzący do teatru na przedstawienie. Skoro rzadko było tajemnicą, jak rozwinie się akcja, nie musieli wykazywać się żadną aktywnością. Nie pozostawało im nic poza dobrą zabawą.

 

Paradoksalnie, być może właśnie to sprawiało, że byli oni tak otwarci na przeżycia związane ze spektaklem teatralnym. Jak wiadomo z przekazów, zawsze żywo reagowali na akcję sceniczną i za każdym razem tak samo byli zaskoczeni jej finałem. Takie zaangażowanie świadczy o niesamowitym oddziaływaniu fikcji scenicznej, która potrafiła zawładnąć całą uwagą i świadomością widzów.

Chociaż teraz nie ma już takich rygorystycznych wymagań co do sposobu wystawiania sztuk oraz wyglądu aktorów, są przecież inne bardziej subtelne i wyrafinowane sposoby, aby skupić uwagę publiczności. A jednak, nie zawsze jest to oczywiste i łatwo wykonalne. W dzisiejszych czasach wizyta w teatrze to cała wyprawa, człowiek przychodzi z bagażem lęku, że będzie zbyt poważnie, że nic nie zrozumie, że zrobi z siebie głupca. Te wszystkie obawy nie pozwalają przyjmować teatru z otwartym umysłem i uwolnioną wyobraźnią.

Widzowie często zamykają się i tylko bardzo pobieżnie obserwują to, co dzieje się na scenie. Uważają, że to nie dla nich, na pewno nie sprostają oczekiwaniom i wymaganiom twórców, więc po co w ogóle się wysilać, ośmieszać nadmiernym zaangażowaniem. Teatr, aby do siebie przekonać, musi bardzo celnie trafić w jakąś szczelinę w tak zbudowanych fortyfikacjach wokół wrażliwości. Aby twórcy mogli powalczyć o współudział w budowaniu tożsamości widza, konieczna jest z jego strony postawa otwarta i współpracująca.

 

Z wielu definicji opisujących działania artystyczne szczególnie przekonuje mnie sformułowana przez H. Sedlmayra, według której sztukę cechuje upodobanie do niższych funkcji życia, form prymitywnych, form nieorganicznych, form absurdalnych, desakralizacja, autonomia człowieka, nad którym nie ma sił wyższych. Podkreśla ona wyraźne podziały w rzeczywistości, walkę pomiędzy różnymi skrajnymi postawami oraz wyjątkowość człowieka i jego inteligencji."Iluzje" reż. I. Wyrypajew (zdj. Kornecki)

 

Dlatego też raczej nie mogłabym się zgodzić z tezą, że wrażenia, jakie widz wynosi z teatru, powinny być zbieżne z tym, co reżyser chciałby, aby zostało odebrane. Naturalnie, dobrze jest, gdy zachodzi sytuacja dialogu całkowicie zrozumianego. Jednak ważna jest też wolność skojarzeń, wolność wyboru, co do istotności różnych wątków pojawiających się w dopiero co obejrzanym spektaklu.

 

Sztuka może wymagać różnych typów reakcji. Czasem chodzi tylko o zwrócenie uwagi na prezentowany przedmiot, a czasem o pobudzenie wyobraźni, pracy myśli. Bądź skupiamy się na dziele sztuki, dźwiękach, słowach, barwach, przedstawionych zdarzeniach, bądź snujemy z jego okazji różne skojarzenia myśli, marzenia. Czysta kontemplacja trudna jest do określenia, jest ściśle wewnętrznym przeżyciem związanym z odbiorem sztuki przez konkretną osobę, przefiltrowanie wrażeń estetycznych przez jednostkową wrażliwość i emocjonalność. Czasem jednak oglądany materiał z powodu swojego ubóstwa, wręcz prowokuje do ubrania go w szatę własnych dopowiedzeń i ustalenia własnej wersji zdarzeń.

 

Tak to właśnie wygląda w przypadku teatru wyobraźni, gdzie stawiane są przed widzem zadania wymagające znacznie większego zaangażowania. Jego główna idea polega na tym, aby pracę nad tworzeniem treści, a także wizualnego kształtu przedstawienia w jak największym stopniu przekazać w ręce widza.

 

Zdarzają się przedstawienia, w których aktorzy bez specjalnego kostiumu i charakteryzacji wychodzą na scenę, która tylko w niewielkim stopniu została „ubrana” w scenografię i jedynie opowiadają o historii, która gdzieś się wydarzyła lub mogła wydarzyć. Opowiadają o ludziach, którzy mogli być jej uczestnikami, jak wyglądają fizycznie oraz jakie są ich najistotniejsze cechy charakteru.

Może nie jest tak, żeby trzeba było tworzyć na użytek poprawnego i adekwatnego odbioru teatralnego całej historii od a do z, jednak często zdarza się, że reżyser daje do interpretacji jedynie zręby zdarzeń i punktów zwrotnych akcji, a do widza należy ulepienie z tej gliny pełnowartościowego przedstawienia z krwi i kości.

 

Nie wiem, czy w każdym przypadku zdaje to egzamin. Czasem tematyka przedstawienia jest na tyle porywająca, że nie ma problemu w podążaniu wyobraźnią po ścieżkach wskazywanych przez aktorów. Czasem jednak widz może odczuwać pewien niedosyt. Mnie samej zdarzyło się to podczas oglądania przedstawienia pewnego teatru alternatywnego. W szczególności, zdecydowanie brakowało mi w tamtym spektaklu skonkretyzowania charakteru, w jakim powinnam odbierać prezentowane na scenie treści. Akcji nie towarzyszył żaden klimat, wkład inscenizatorów miał charakter transparentny.

 

Taka krańcowość nie wydaje się być dobrym sposobem na spektakl i może wypaczyć czasem ideę spotkania, o jakie powinno chodzić w teatrze. W końcu nie w tym rzecz, żeby obejrzeć zaprezentowany materiał, bez żadnych wskazówek, co do interpretacji, a także bez potwierdzenia, że wyobraźnia podąża we właściwym kierunku. Bez względu na to bowiem, jak wiele wolności przy odbiorze przedstawienia reżyser i aktorzy chcą pozostawić widzom, nie można dopuścić, aby czuli się oni zaniedbani i pozostawieni samym sobie. Przez proces interpretacyjny trzeba widza przeprowadzić, aby czuł się bezpieczny i nie zagubił się w gąszczu wskazówek i tropów.

Jak zaznaczyłam powyżej, daleka jestem od tego, aby nakazywać widzom każdorazowe odczytanie spektaklu w kategoriach dokładnie przewidzianych przez reżysera. Po prostu wszelkie skrajności są w tej sytuacji niekorzystne i mogłyby niekorzystnie wpływać na odbiór.

 

Spektakl może być oczywiście traktowany tylko jako temat, ale taki, co do którego musi, powinien zostać ustalony pomiędzy stronami jakiś podstawowy konsensus, jakiś punkt wyjścia. Doskonałym odzwierciedleniem takiego podejścia są „Iluzje” ostatnia sztuka Iwana Wyrypajewa zrealizowana przez autora w Narodowym Teatrze Starym w Krakowie. Spełnia ona wszelkie warunki, aby widz i jego wyobraźnia, nie zagubili się wśród mnogości wersji zdarzeń i możliwych ciągów dalszych.

Reasumując, dla wartościowego spotkania teatralnego ważna jest otwarta postawa umysłu. Treść sztuki, poezji jest jedynie wywoływaczem doznań w umyśle odbiorcy, pobudza jego marzenia oparte na porywającej grze scenicznej aktorów.

 

Sztuka słowa ma za zadanie zasiać w wyobraźni ziarnko, które z czasem zacznie kiełkować, a z czasem przerodzi się w dojrzały owoc. Dlatego tak ważne jest, aby młodzi ludzie stykający się z działalnością teatralną nie byli częstowani nużącymi interpretacjami lektur. Jeśli przy pierwszym swoim kontakcie z teatrem nie poczują energii tworzenia i nie porwie ich wolność aktu twórczego, którego rezultat zostaje im przedstawiony, mogą nigdy już nie powrócić w jego progi. A wtedy sens istnienia tej instytucji może zostać podważony.

FORMULARZ KONTAKTOWY >>

Kancelaria Adwokacka 

Adriana Szczęśniak - Majcher 

 

ul. św. Wawrzyńca 39/5

31-052 Kraków

Zdjęcia: Piotr WERNER, Adriana Szczęśniak-Majcher, Barbara Bogacka

 Copyright ©Adriana Szczęśniak-Majcher Kancelaria Adwokacka -Design by Adriana Szczęśniak-Majcher

 

Strona www stworzona w kreatorze WebWave.